
Oolong. Czarny smok. To nie jest zwykłe zwierzę: to istota z mitów, stwór z metafor. Żywy sekret. Nazwa słusznie intryguje, ponieważ tej herbaty nie można nazwać „tak po prostu”. Jest zagadką. Labiryntem. Czarne smoki unoszą się wysoko ponad wszystkim, co proste i przyziemne, to herbata gór i nagiego nieba. Abstrakcyjny smak myśli, w jakiś sposób pozaświatowy, prosto ze snu, w którym żywimy się ogniem, drewnem i skałą. Ciemne oolongi są skomplikowanym szyfrem, przynajmniej w tracie pierwszych kilku spotkań. To już nie prosty leśny krajobraz, a gotycka katedra, pełna detali, strzelistości i eleganckiej powagi.
Człowiek chwycił drobne aspekty, które najbardziej pokochał w prostej herbacie, i wyniósł je do najwyższej potęgi, techniką kształtując naturę. Jasny oolong został urzeźbiony z herbaty zielonej, by stać się bardziej kwiecisty od kwiatu. Ciemny oolong w podobny sposób przypomina herbatę czerwoną: jeśli jest słodki, jest słodki jak karmel. Jeśli jest owocowy, smakuje nie tylko owocem, ale i całym drzewem, z którego ten owoc zerwano. Wszystko po brzegi wypchane charakterem. Rozwinięte, wyraźne, dziarskie i nasycone.
Oolongi kochają się popisywać. Zawsze sięgają dalej, ekscytują i zaskakują. Być może to dlatego tak bardzo przypadły do gustu Europejczykom. Lubimy opisywać herbatę, znajdować w niej niuanse, wymieniać smaki, porównywać zapachy. Ciemny oolong chce być unikatowy, chce przyciągać uwagę swoją krzykliwą jaskrawością. Jest złożony i głęboki, ale zawsze posiada pierwszy plan; jakąś cechę, która wybija się przed wszystkie inne, definiując całą herbatę, często dając jej nazwę. Cynamonowiec. Czerwona woda. Aromat migdałów. W tych nazwach nie ma skromności. Jest w nich obietnica.
Do każdego oolonga należy podchodzić indywidualnie, jeszcze bardziej, niż w przypadku innych herbat. Paleta możliwych aromatów jest bardzo szeroka, a poszczególne odmiany posiadają mocno zarysowane granice. Mówi się, że oolong to coś pomiędzy herbatą zieloną a czarną, lecz choć technicznie ma to sens, to przecież nie pozwala wyobrazić sobie żadnego smaku. To tak, jak gdyby powiedzieć, że herbata jest czymś pomiędzy wodą a ziemią. Co leży po środku dwóch skrajności?

Ci którzy zanurzyli się wcześniej w świecie jakościowej kawy lub kraftowego piwa, od razu poczują się tu jak w domu. W tym naparze, złotym lub świetliście czerwonym, kryją się ciepłe smaki: mogą być to suszone owoce, karmel i przyprawy, prażone orzechy, skórki chleba, żywica. Na początku przykryte są ogniem, nawet delikatną węglowością, powoli otwierają się, pokazując swą istotę, aż w końcu gasną, zostawiając za sobą delikatną, nieoczywistą ryżowość. Poza tym, tak jak kawa, oolongi rwą do działania. Każda herbata jednocześnie pobudza i uspokaja, jednak proporcje są różne – na tej skali ciemne oolongi biegną tuż za darjeelingami, są więc herbatą dnia: więcej w niej słońca niż księżyca, to herbata, które nie pozwala na sen. Jeśli jednak chcemy odrobiny wytchnienia, możemy sięgnąć po oolongi starzone. Co do zasady każda herbata z upływem lat staje się spokojniejsza, nie inaczej, niż pijący ją człowiek.
Rodzajów ciemnych oolongów jest zbyt wiele, by opowiedzieć tu o wszystkich. To jedna z najdokładniej sklasyfikowanych kategorii herbat, dzielona na setki odmian i typów, czasem aż do poziomu poszczególnych drzew, z których zerwano liście. Samotne krzewy z gór Feniksa (Fènghuáng Dāncōng) wypełnione są smakiem drewna. Zajmują bardzo szczególne miejsce, nieco wyobcowane: ze względu na mniejszą obróbkę cieplną różnią się od innych oolongów, łatwo dotrzeć do ich zieloności. Smakują jesienią, mają w sobie surowość samotności, ale i życzliwość, której ona dodaje, w formie słodyczy kwiatów lub brzoskwini. Herbata skalna gór Wuyi (Wǔyì Yánchá) pozbawiona głębokiej gleby wiecznie pości, żywiąc się skałami i deszczem. Ciągnie z nich surowy smak minerałów, oprawiany później ogniem wielokrotnych pieczeń. Wspomniana wcześniej Czerwona Woda (Hóng Shuǐ) to tajwański oolong oksydowany niemalże do poziomu czerwonej herbaty, a jednak oddzielony od niej wyjątkowo długim pieczeniem oraz lekką teksturą. Ciemne oolongi potrafią malować tymi samymi farbami, co hongcha, używają jednak innego płótna: ich ciało jest delikatne i subtelne, a smak płynie w górę podniebienia. Nawet w intensywnej herbacie tkwi powab.

Ponieważ jest to prawdopodobnie najbardziej aromatyczna z herbat można postulować parzenie delikatne: większe naczynie i mniejsza ilość liści wydobywa z herbaty niesamowitą perfumowość, zapach tak piękny, że przemienia się w smak. Mocniejszym argumentem jest jednak to, każda ciemna herbata kocha gorącą wodę i ciasne przestrzenie. Parzenie gongfu, czyli słynne malutkie czajniki wypełnione po brzegi liśćmi, zaczęło się właśnie od ciemnych oolongów. Przechodzą one przez ogromne zmiany: mogłoby się wydawać, że w porównaniu do nich inne herbaty z naparu na napar po prostu tracą intensywność. Oolong za to przemienia się i podróżuje. Bogata prażoność ustępuje smakowi owoców lub kwiatów, kolejne aspekty przekazują sobie pałeczkę, jak w muzycznej improwizacji, w której każdy instrument ma własną solówkę. Szybkie parzenie wrzącą wodą pozwala usłyszeć każdą z nich dokładnie. To trudniejsza herbata, trudniejsza jednak w inny sposób niż herbata zielona i puery. Przeczytaj tutaj o jego wyzwaniach: kwestii parzenia liniowego i utrzymywaniu jednolitej siły naparu.
Oolong pozwala na ekspresję, można zaparzyć go na tysiąc sposobów, flirtować z granicami cierpkości albo nawet przeskakiwać je odważnym skokiem. Jest powszechnie kochany: jego wartość jest oczywista, piękne kształty misternie zwiniętych liści i obezwładniający zapach jasno komunikują jego wartość. Po każdym łyku warto pociągnąć nosem, zapach pozostaje w czarce, jakby herbata wcale nie chciała jej opuszczać.
W trakcie wielu lat rozmawiania o herbacie miałem przyjemność poznać herbaciane historie wielu osób. Chociaż gusta są różne, to droga herbaty często biegnie podobnie: na początku najbardziej ekscytuje nas prostota białej herbaty oraz świeże smaki zielonej i jadeitowych oolongów. Z czasem jednak prawie każdy najbardziej przekonuje się albo do puerów sheng albo do ciemnych oolongów, chociaż mało kto wybiera te herbaty na samym początku. Ten trend nie świadczy wcale o wyższości jednej herbaty nad drugą, a o tym, co nas ciągnie i zadziwia na jakim etapie. Dobra herbata jest jednocześnie czymś znajomym i nowym. Żeby docenić różnicę między jednym feniksem a drugim najpierw trzeba oswoić się z podstawowymi smakami obecnymi w każdym z nich. Choć różnice są wyraźne, to dopiero szerszy kontekst pozwala zachwycić się różnorodnością smoczych łusek.
