Koncentrat przyrody. Zieleń do przesady. Matcha dla herbaty jest tym, czym dla kawy jest espresso. To godzina picia zawarta w jednym łyku. Esencja smaku, nie zaledwie napar, a płynna roślina, gęsta herbaciana zupa.
Zieloną herbatę jako pierwsi proszkowali Chińczycy, jednak dziś dobrą matchę można znaleźć jedynie w Japonii. Ten wzór wielokrotnie przewijał się w historii: Chińczycy opracowywali metodę za metodą, stale biegnąc do przodu, podczas gdy Japończycy przez stulecia doskonalili jedną z nich, docierając do absolutnego mistrzostwa.
Jej produkcja jest wyjątkowa nie tylko ze względu na ucieranie w tradycyjnych kamiennych młynach. Młode krzewy zacieniane są płachtami materiału; racjonowanie słońca potęguje zawartość l-teaniny, substancji odpowiadającej za uspokajającą naturę herbaty. Duch matchy to spokojne działanie, rozważny ruch, życzliwe podniecenie bez kropli nerwów.
Matcha to drobna szczypta umami, morskiego smaku, który towarzyszy przyjemnej, niezbyt cierpkiej goryczy. Roślinność, warzywność i trawiastość łączą się w spójną i gładką słodycz. Ze względu na swą siłę smaki te zdają się nierozdzielne, jednolitej gęstości matchy nie można znaleźć w żadnej innej herbacie. W aromacie prawdziwej matchy nie ma ryby ani wodorostów, to uderzenie obezwładniającej zieleni, roślinny zapach lasu. Jej kolor to eliksir zieleni, potężny, mocny i dobitny.
Przygotowanie matchy zupełnie różni się od parzenia herbat liściastych. Zamiast czajnika najważniejszym przedmiotem staje się chasen, bambusowa miotełka, która łączy ze sobą cząsteczki wody i herbaty, tworząc przy tym gęstą nefrytową pianę. Nie rozlewa się jej do czareczek, a pije z wielkiej miski, matchawanu, która sama również symbolizuje element natury. Wszystkie akcesoria powinny być proste i skromne, bambus, kwiat i szkliwo. Piękno matchy tkwi w koncentracji, w płynności ruchów, wreszcie w samej herbacie, nie zaś w krzykliwych zdobieniach rozpraszających uwagę.
Dla wielu ma to naturę medytacyjną, uspokaja umysł i przygotowuje ducha, co współgra z siłą i intensywnością zawartą w jej smaku. Autorowi tego artykułu zdarzało się w niechlubnym pośpiechu jedną ręką mieszać poranną jajecznicę, drugą zaś ubijać matchę… Okazało się, że ten smak wzdryga nieprzygotowanym, choć wspaniały, jest niemal bolesny. Matcha domaga się szacunku. Spokojny wdech, powolny wydech. Przechylenie miski. Niech na kilka chwil wszystkie nasze myśli zmienią się w herbatę.